Kolekcja 6th sense
Która z nas nie kocha nowości? A tym bardziej, gdy okazuje się, że są naprawdę dobre?Marka Pierre René wypuściła na rynek nową kolekcję ośmiu palet cieni do powiek. Kolekcja nosi nazwę 6th sense, a każdą paletę kupuje się oddzielnie. Cena jednej to dokładnie 34,99zł.
Każda z palet posiada 6 wypiekanych cieni do powiek. Każda jest całkowicie inna, ale łączy je duże lusterko oraz to, że każdą z nich jesteśmy w stanie zrobić pełny makijaż oczy. Mamy coś delikatnego, przejściowego, mocniejszego oraz często ciekawą błyskotkę. To idealne propozycje wyjazdowe i dzienne, jeśli skusimy się na jakąś neutralnie kolorystyczną wersję.
Każda z palet jest bardzo ciekawa, także jeśli chcecie przyglądnąć im się z bliska zapraszam na stronę Pierre René. Tam znajdziecie swatche wszystkich paletek z kolekcji 6th sense, ale musicie pamiętaj, że i tak swatche nigdy nie będą równać się z tym jak cienie pracują na oku.
Pierre René no.06 Colorado Springs
Ja dziś skupię się na jednej z palet, ale wydaje mi się, że cała kolekcja 6th sense Pierre René, posiada cienie podobnej jakości, także ta recenzja powinna dać Wam obraz całej reszty.Moja paletka nosi nazwę Colorado Springs i posiada numerek 06. Tak jak i w pozostałych paletach, tak i tutaj cienie zostały nazwane kolejno od 1th do 6th. Pierwsze co rzuca się w oczy po jej otworzeniu, to złota błyskotka 2nd. Jest dobrze napigmentowana i fajnie przykleja się do powieki, ale nie jest to błysk spektakularny. Jest ładny, ale osobiście wolę serię pojedynczych błyszczących cieni marki, a w szczególności no.012 Weddind Day. To jest dopiero błyskotka, po którą aż chce się sięgać!
Pozostała piątka do cienie matowe. Ich jakoś całkowicie nie odbiega od pozostałych cieni marki Pierre René. Przy nabieraniu lekko się sypią, ale już na powiecie pracuje się z nimi bardzo dobrze. Ich intensywność można stopniowo wzmacniać, a blendowanie nie sprawia żadnych problemów. Oczywiście trzeba zaznaczyć, że każdy z nas lubi pracować na innych cieniach, od bardzo sypkich, bo mięciutkie - mnie jednak da formuła cieni Pierre René bardzo odpowiada, a praca z paletą Colorado Springs tylko mnie w tym utwierdziła.
Jeśli chodzi o maty Colorado Springs to zaczynając od początku mamy tutaj 1st, czyli bardzo jaśniutki beż. Idealny pod łuk brwiowy i do blendowania pozostałych kolorów. Następnie jasny, liliowy fiolet 3nd, który idealnie łączy się z pastelową czerwienią 6th, której kolor kojarzy tak samo ma w sobie domieszkę bieli. Kolejny kolor, to 5h, czyli delikatny pomarańcz oraz bardzo ciemny brąz 4th, którym można nie tylko wzmocnić cieniowanie powieki, ale również namalować kreskę.
Cienie są dobrze dobrane i widać, że było to mocno przemyślane. Patrząc na inne propozycje palet z kolekcji 6th sense widzę, że nie było tutaj przypadku i to naprawdę świetnie skomponowane palety cieni do powiek.
Mi z tą paletą pracowało się naprawdę bardzo przyjemnie, tym bardziej, że kolorystyka jest bardzo moja. Lubię róże i pomarańcze na swoich oczach (co widać po moim instagramie), także na pewno będę po nią sięgać. Tym bardziej, że mam tu od razu świetny beż i brąz, które tak naprawdę sprawiają, że nic więcej mi nie jest do szczęścia potrzebne.