W poniedziałek przyszła do mnie paczka, w której znalazłam cztery cuda od Essie. Powiem wprost - byłam zachwycona! Od dawna marzyłam o tym pięknym złocie. Chodziło za mną dnie i noce, a tu proszę, jest moje! To złotko tak mnie urzekło, że całkowicie nie zwróciłam uwagi na inne kolorki, które po dokładnym obejrzeniu też znalazły się na mojej liście jesiennych ulubieńców!
Cała jesienna kolekcja Essie składa się z sześciu lakierów. Ja dostałam możliwość przetestowania dla Was czwórki, którą można kupić w ślicznym czteropaku. Uważam, że jest to bardzo dobra opcja dla tych z Was, którzy malują pazurki wyłącznie sobie i nie potrzebują pełnowymiarowych buteleczek, które później tylko leżą i się kurzą.
Teraz przejdźmy już do konkretów. Na samym początku chciałabym Wam powiedzieć, że moim zdaniem jest to najbardziej pasująca kolekcja do pory roku, jaką od dawna widziałam. Szarości, czerwienie, złoto... od razu mam przed oczami spadające liście oraz szaroburą pogodę (którą da się polubić siedząc w domu pod kocem z kubkiem ciepłej herbaty!). Uważam, że kolory idealnie ze sobą współgrają i będą pasować do każdej stylizacji. Są to klasyczne kolory, które urzekają w swej prostocie. Jak dla mnie trafione w 100%.
Co do ich konsystencji i krycia nie mam zastrzeżeń. Po dwóch cienkich warstwach spokojnie uzyskujemy pożądany efekt i ten piękny blask. Jedynym minusem jest mały okrągły pędzelek, który w moim przypadku przysparza więcej pracy (mam dosyć długie pazurki). Muszę pociągnąć nim więcej razy niż zazwyczaj, jednak to akurat da się znieść :) Jeśli chodzi o trwałość nie mogę za dużo powiedzieć. Mam je dopiero niecałe 3 dni, dlatego o tym wspomnę przy innej okazji. To chyba tyle o całej kolekcji, teraz podejdźmy do każdego z osobna ^^
Na pierwszy ogień idzie złoto, które jak wspomniałam było moim faworytem. Nie jest to czyste złoto. Posiada w sobie odrobinę brązu co sprawia, że wygląda na brudne, stare. Jednak w jego przypadku są to same plusy. Przypomina mi trochę Lovely z serii Glossy, jednak ten ma zdecydowanie więcej połyskujących drobinek. Przed użyciem warto go zmieszać, żeby na pazurkach nie pozostawił nam smug. Zapomniałam wspomnieć na początku, że jego nazwa to również nazwa całej kolekcji a mianowicie Leggy Legend :)
Jeśli jesteśmy już przy połysku warto wspomnieć o bardzo niepozornym szaraczku - Frock'n Roll. Ten kolorek bardzo mnie zaskoczył nie tylko swoimi pięknymi srebrnymi drobinkami, ale również samym kolorem. W zależności od tego czy patrzymy na niego w świetle dziennym, czy sztucznym zmienia odcień od szarości wpadającej w czerń aż po ciężki, brudny, przymglony fiolet. Będzie świetny dla osób, które lubią ciemne kolory, jednak chcą dodać do tego odrobinę pikanterii.
In the lobby to znana już wszystkim śliwka. Razem z siostrą kochamy ten kolorek i bardzo często nosimy je jesienią na pazurkach. Naszym dotychczasowym ulubieńcem był Golden Rose Rich Color #28, jednak też jest równie piękny, choć trochę ciemniejszy. Moim zdaniem jest najmniej zjawiskowym kolorem z całej czwórki, jednak pięknie dopełnia całą kolekcję.
Na koniec moje największe zaskoczenie - czerwień With the Band. Powiem szczerze, że nie lubię czerwieni. Moim zdaniem wszystkie sprawiały, że moja ręka wyglądała trupio. Wolałam róże i to na nie zawsze stawiałam. Przy tym kolorku to się zmieniło. Jest to pierwsza (naprawdę!) czerwień, która wygląda ładnie na moich dłoniach. Nie wiedziałam, że jakikolwiek czerwony może wyglądać u mnie dobrze, a tu taka niespodzianka! Gdybym miała wybrać najlepszy lakier tej czwórki to ten byłby daleko, daleko przed wszystkimi. Jeśli kiedykolwiek miałyście ten sam problem co ja, naprawdę polecam wypróbować właśnie tą czerwień. Tym miłym akcentem kończę ten mój długi wywód i mam nadzieję, że choć trochę zachęciłam Was do tej kolekcji, która moim zdaniem spisała się na medal! Zapraszam do obejrzenia reszty zdjęć i oczywiście komentowania. Buziaki! :*
Essie #932 Leggy Legend
Essie #934 With the Band
Essie #935 In the Lobby
Essie #937 Frock'n Roll